Męczennicy z Rosicy

13 czerwca 1999 r. Papież Jan Paweł II wyniósł na ołtarze 108 męczenników za wiarę z czasów II wojny światowej, a wśród nich dwóch mariańskich kapłanów: Antoniego Leszczewicza i Jerzego Kaszyrę. Ich obu złączył najpierw ogień apostolskiej gorliwości, który doprowadził ich do męczeństwa w płomieniach.



"Powołanie jego jest pewne. Zgromadzeniu jest oddany. Pobożność jego jest głęboka i szczera. Ogromnie pracowity, nie traci czasu. Jest spokojny, zrównoważony, towarzyski, poważny i pokorny. Wszyscy go lubią, choć trochę żartują z jego powolności"
. Takimi słowy przełożony mariańskiego kolegium w Rzymie określił zakonną postawę kleryka Jerzego Kaszyry. Inni widzieli w nim dużą bojaźliwość. Jednak nie przeszkodziło mu to w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa trwać przy swoich wiernych aż do śmierci w płomieniach. Z kolei ks. Antoni Leszczewicz od wczesnego dzieciństwa pragnął pracy misyjnej. Poprzez Irkuck i daleką Mandżurię, wstąpienie do marianów, ostatecznie stał się wiernym misjonarzem, dobrym pasterzem, który oddaje życie za i razem ze swoimi owcami.

Błogosławiony Jerzy Kaszyra przyszedł na świat w niewielkiej miejscowości Aleksandrowszczyzna, w powiecie Dzisna, na Białorusi. 4 kwietnia 1904 r. był dniem jego narodzin i jednocześnie chrztu w prawosławnej cerkwi, ponieważ jego rodzice byli tego wyznania. Po 3 latach matka Jerzego przyjęła rzymski katolicyzm. Młody Kaszyra ukończył w szkołę powszechą w niedalekiej Drui, gdzie pracowali marianie. Jeden z nich, ks. Witalis Chamionek, zwrócił uwagę na dorastającego chłopca. Prawdopodobnie spotkanie to przesądziło o decyzji Jerzego, który zgłosił się do marianów i w 1935 roku przyjął święcenia kapłańskie. W czasie wojny jego tułaczka zakończyła się w Rosicy, gdzie razem z ks. Antonim pełnił posługę i pomimo możliwości ucieczki, zostali aż do męczeńskiej śmierci.

Błogosławiony Antoni Leszczewicz urodził 30 września 1890 r. w Abramowszczyźnie (Wileńszczyzna). 13 kwietnia 1914 przyjął świecenia prezbiteratu i został wysłany na daleki Wschód – najpierw do Irkucka, na Syberii, gdzie w sercach wiernych żyła jeszcze pamięć o o. Krzysztofie Szwernickim, marianinie, niezwykle gorliwym apostole tych ziem. Ważnym miejscem był Harbin w Mandżurii, gdzie zrodziło się powołanie zakonne, najprawdopodobniej zafascynowany przykładem ojców Cikoto i Abrantowicza wstąpił di marianów. Obchodząc 25-lecie święceń złożył pierwsze śluby zakonne w 1939 roku. Wkrótce jednak wybuchła wojna i ks. Antoni został kierownikiem misji w Rosicy, gdzie dołączył do niego ks. Jerzy.

 

We wtorek 16 lutego 1943 r. rozpoczęła się akcja pacyfikacyjna. Wojsko niemieckie paliło domostwa, a ich mieszkańców gromadziło w kościele. Tam księża przygotowywali ludzi na śmierć spowiadając i udzielając innych sakramentów. W drugim dniu pacyfikacji zabrano ks. Antoniego i zawieziono na miejsce kaźni – do drewnianej stajni, którą polano benzyną, wrzucono do środka granaty i podpalono. Całą następną noc ks. Jerzy spędził na modlitwie, klęcząc i leżąc krzyżem. Następnego dnia zabrano także jego na pierwsze sanie jadące na miejsce egzekucji. Zdążył pożegnać się z siostrami eucharystkami i prosić je o modlitwę. Wraz z kilkudziesięcioma osobami został zamknięty w drewnianej chacie, która wkrótce stanęła w płomieniach.