Zdjęcia

[ks. Krzysztof Wereda MIC: fragment wspomnienia o ks. Lucjanie Ładzie MIC]
2 maja 1993 roku spalił się nasz bardzo piękny i zabytkowy Kościół parafialny z 1755 roku. Ks. Lucjan Łada MIC zakończył budowę kaplicy w Walerianach i rozpoczął budowę nowego klasztoru, w miejscu starego który został rozebrany do fundamentów.  Nowy klasztor był w stanie surowym, bez drzwi, okien i dachu, a obok stały zgliszcza spalonego kościoła. To wszystko wyglądało tragicznie i smutno, i boleśnie a sam ks. Lucjan wyglądał jak biblijny Hiob.
W niedzielę po pożarze odprawiał mszę św.  na schodach domu rekolekcyjnego w podwórzu. Nie mógł tej mszy św. odprawić, bo płakał jak dziecko a wraz z nim wielu parafian. Raz widziałem go siedzącego na zgliszczach z różańcem zatopionego w modlitwie.
W tym czasie mieszkaliśmy wszyscy w głębi podwórza w domu rekolekcyjnym. Była tam w suterynie kuchnia, na parterze kaplica i kancelaria, duży refektarz, naprzeciw mieszkał ks. Lucjan a na końcu korytarza była łazienka. Na I piętrze mieszkał ks. Krzysztof Haratym MIC, Ks. Zenon Krysztofik MIC i ja (ks. Krzysztof Wereda MIC) , był też tam duży pokój gościnny i Łazienka w korytarzu. N strychu mieszkała słynna p. Genia nasza kucharka.
Pod koniec lata, wojsko postawiło nam duży namiot, w którym urządziliśmy kaplicę i tak przez całą zimę i kolejne lato odprawialiśmy na dworze (czasami przy wielkim mrozie) msze św. i nabożeństwa. Ks. Lucjan Łada był dobrym rekolekcjonistą i misjonarzem. W każdy Adwent i Wielki Post wyjeżdżał na rekolekcje albo misje, bo przy budowie potrzebny był każdy grosz. Gdy sam nie mógł jechać, wtedy wysyłał mnie. Był dla mnie wzorem jak można połączyć pracę kapłańską z fizyczną. Czasami po śniadaniu czy obiedzie, ubierał gumowce i szedł do robotników by przygotować i nanosić im cegły do murowania ścian, widziałem, jak wiadrami nosił i podawał im beton i zaprawę. Dzięki ogromnej pracy po roku nowy klasztor miał już dach, wszystkie okna i drzwi wejściowe. W pomieszczeniach przeznaczonych na jadalnię urządziliśmy tymczasowy kościół, ludzie stali w korytarzu i pomieszczeniach bocznych. W sumie mogło się tam pomieścić ok. 200 osób. Cieszyliśmy się wszyscy, że już nam nie wieje i nie pada a zimna nie czuliśmy, bo sami ludzie modlitwą i śpiewem nagrzewali pomieszczenia. Jednocześnie w każdą niedziele i święta odprawialiśmy mszę w kaplicy w Walerianach i w kaplicy na terenie Zakładu Poprawczego w Studzieńcu.
Po długich namysłach czy odbudować stary kościół, czy budować nowy, po wybraniu lokalizacji, na wiosnę ruszyła budowa „nowoczesnego” kościoła. Ks. Lucjan jako proboszcz koordynował wszystkie te prace tak budowlane, jak i duszpasterskie. Był bardzo ceniony i darzony wielkim szacunkiem przez wszystkich parafian, którym sam pierwszy się kłaniał do pasa, zdejmując przy ukłonie czapkę z głowy. Nie miał żadnych wrogów. Kochał swoich Parafian i często ich odwiedzał. Prosił o dwie dniówki pracy przy kościele lub klasztorze od każdej rodziny. ...