Audio

Multimedia

Chcemy zobaczyć Jezusa (5 WP B)

J 12, 20-33
Grecy proszą Filipa: „Chcemy zobaczyć Jezusa”. To znaczy kogo? Skoro są to Grecy, to pewnie szukają mądrości a nie cudowności, ale to, co On ma im do zaoferowania, niekoniecznie im się spodoba.
Mądrość Boga jest głupstwem u ludzi, budząc śmiech, lekceważenie i zgorszenie. Odpowiedzią Jezusa na prośbę szukających mądrości jest opowieść o cierpieniu i krzyżu. Zresztą, podobnie jest z ofertą Pana wobec tych, którzy szukają dróg wolności: im oferuje posłuszeństwo miłości wobec wymagającej woli Ojca. Wywyższenie dokona się na Kalwarii, chwała objawi się w odrzuceniu, zaś Zmartwychwstanie przyjdzie po upokarzającej śmierci. Takie są Jego drogi.
Nie jestem Grekiem i nie szukam mądrości tego świata. Nie jestem też Żydem, nie szukam znaków. Szukam zbawienia. Dlatego nadal chcę zobaczyć Jezusa. Chcę Go spotkać i nauczyć się Jego dróg. Pragnę wejść w Jego logikę krzyża, by odnaleźć prawdziwe życie. Być może są to deklaracje bez pokrycia, jak świętego Piotra w wielkoczwartkowy wieczór, ale to nie znaczy że brakuje im szczerości. Niech Ten który rozpoczął dobre dzieło, sam go dokona.
 

Obdarzeni światłem wybrali ciemność (4 WP B)

Łk 3:14-21
„A sąd polega na tym, że ludzie bardziej umiłowali ciemność”. To nie Bóg nas potępia, nie On nas odrzuca. To my wybieramy życie bez Niego - najpierw doczesne, a potem wieczne. On przebacza nam grzechy, a my niewiele dbamy o to przebaczenie, o jego cenę i zobowiązania stąd płynące. On udziela łaski, a my żyjemy, jakby Go w ogóle nie było. 
Co więcej może uczynić Bóg, by skłonić ludzkie serce do miłości? Czego jeszcze potrzeba, byśmy przyjęli Jego zbawienie? Dał swego Syna Jednorodzonego! Co jeszcze?!
No więc jeszcze można było jedno: wydać się w nasze ręce, dać się zabić, zmartwychwstać i przynieść w przebitych rękach nadzieję tym wszystkim, którzy są daleko. 
Jednego nie zrobi Bóg: nie zmusi nas do posłuszeństwa i wspólnoty życia. Nie zmusi, bo nie po to stworzył nas wolnymi, by niewolników z nas robić. Woli sam umrzeć z rąk naszych, wywyższony na krzyżu, by przyciągnąć do siebie wszystkich, by przyszli do Niego przynajmniej niektórzy. 

Targowisko (3 WP B)

J 2,13-25
Myślę, że jednym z powodów, dla których przychodzą nam na modlitwie rozproszenia, jest wielość spraw, jakie mamy na głowie, a które - siłą rzeczy - na modlitwę ze sobą zabieramy. Ludzie, których spotkaliśmy lub spotkamy, problemy, o których słyszeliśmy oraz tęsknoty lub sądy i gniew, które zalegają w sercu - wszystko to jest pożywką dla rozproszeń. Nie mam tu na myśli tylko uciekających czy błądzących myśli, ale także to, że podczas modlitwy te sprawy są ważniejsze od Boga. To one zamieniają miejsce spotkania i rozmowy z Nim w targowisko, na którym ubijamy własne interesy. A On nie chce być naszym kontrahentem, ale Zbawicielem. Modlitwa w danej sprawie nie ma być transakcją, ale aktem ufnego powierzenia się Jego miłości.

Góry objawienia (2 WP B)

Mk 9, 2-10
Czasem tak jest, że też chciałbym zawołać: „Chwilo trwaj!”, ale czasu nie da się zatrzymać. Każda chwila jest tylko ziarnkiem piasku w klepsydrze czasu. Za nim pójdzie następne, i kolejne, i jeszcze jedno. Spadają w równym tempie. Zatrzymać chciałbym tylko niektóre; inne wolałbym, by się wcale nie pojawiły. Potrzeba zaś każdego i wszystkich, by dopełnił się czas, by życie dojrzało i doszło do wieczności.
„Chwilo trwaj!” Oto jestem na szczycie i cały świat u moich stóp, a Bóg o wyciągnięcie ręki. Ale tej chwili też nie zatrzymam. Nic nie da stawianie namiotów. Szczyt góry jest miejscem, skąd wzrok ma sięgnąć daleko, by określić cel wędrówki i wyznaczyć drogę, ale zostać tam nie można.
„Chwilo trwaj!” We mnie trwaj, niech zapomnienie nie zakryje cię całunem niepamięci. Trwaj, bym drogę pamiętał. Żyj we mnie chwilo miniona, bym nie cofnął się, gdy próby czas przyjdzie. Bym wtedy pamiętał, com ujrzał i usłyszał, i wytrwał do końca. Tylko wtedy wystarczy mi sił, by wejść przez Bramę, którą jest Baranek przewidziany przez Ojca od założenia świata.
 

Głosić Ewangelię (5 NZ B)

Mk 1, 29-39
O czym opowiadasz Jezusowi, gdy zachodzi do twojego domu? Mówisz Mu pewnie o swoich bliskich, o ich problemach - szwankującym zdrowiu, poszukiwanej pracy... A co Mu mówisz o ludziach, którzy Ci nie są życzliwi? Domagasz się sprawiedliwości, kary, nawrócenia? A może i ich także po prostu Mu oddajesz...
Św. Marek całą prośbę za Szymonową teściową zamyka zdawkowym: „powiedzieli Mu o niej”. Wystarczyło. Nawet poszło szybciej niż Maryi w Kanie Galilejskiej, albo przyjaciołom Łazarza, którzy nawet namawianiem nie mogli skłonić Jezusa do pośpiechu... Bo Jemu wystarcza jedno zdanie, jedno słowo. I zaufanie, że cokolwiek zdecyduje - jest dobrze. Czy uzdrowi, czy nie - jest dobrze. Nie muszę Go namawiać, przekonywać, nie muszę Mu niczego tłumaczyć. Wystarczy, że Mu powierzę sprawę jednym westchnieniem
 

Powiernik Słowa (4 NZ B)

Mk 1, 21-28
Jezus uczył jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Ci doskonale wiedzieli, że nad Pismem nie mają władzy. Są powiernikami, których zadaniem jest chronić, by żadna, najmniejsza nawet literka nie uległa zmianie. I to, co otrzymali, mają przekazywać. Wiernie aż do bólu.
Mam dziwne wrażenie, że niektórzy współcześni nauczyciele zapomnieli, że też są tylko szafarzami i powiernikami, że nie mają nad Słowem żadnej władzy. Jeden jest, który ją ma - Jezus Chrystus. A przecież i On, przyszedł nie po to, by zmienić, ale by wypełnić.
Powierzono mi skarb Pana. Przyjąłem i będę wiernie przekazywał, co mi zostało dane: że jest Jeden Bóg, którego mam kochać ponad wszystko, Jego słuchać i Jemu oddawać chwałę i cześć; i że bliźniego mam kochać jak samego siebie, broniąc ludzkiego życia, godności i nierozerwalności małżeństwa, będąc wiernym Prawdzie i Miłości... A Ten, który rozpoczął we mnie swoje dobre dzieło, niech sam go dopełni w oznaczonym czasie.